Wspinanie w Chironico Kwiecień 2012

Chironico

W weekend dwa tygodnie przed świętami zadzwonił do mnie Maciek Kalita z propozycją świątecznego wyjazdu do Fontainbleu. Ze względu na możliwość dłuższego wyjazdu na boulderki szybko zdecydowałem się, aby jechać, szybko udało się także skompletować ekipę. Wszystko się dobrze układało i mogłem powoli przygotowywać się do swojego pierwszego boulderowego wyjazdu. Obserwacje pogodowe, a dokładniej temperatury po 20stopni oraz mnogość oblaków, które w wysokich temperaturach są trudne do utrzymania, zaczęły powoli mącić nam w głowie w kwestii kierunku wyjazdu. W zastępstwie Font pojawiały się wszelkie możliwe propozycję rejonów: Zillertal, Maltatal , Magic Wood itp. ostatnim pomysłem było Chironico i z takim celem w zmniejszonej ekipie wyjechaliśmy na Akademickie Mistrzostwa Polski do Wrocławia , z których mieliśmy wyjechać do Szwacjarii.

 

Były to pierwsze tego typu zawody, w których wziąłem udział i szczerze mówiąc nie do końca jestem z nich zadowolony. W zawodach bierze udział około 340 zawodników, co wymaga rozłożenie tego w czasie, pierwsi zawodnicy startują już o 7.30. Losowanie listy startowej rozrzuciło cały zespół AGH w stawce startujących, wprowadziło więc to problemy logistyczne, wymagało wczesnego wstawiania oraz znacznie utrudniało odpowiednie przygotowanie do eliminacji. Startując jako 20 praktycznie nie miałem większego rozpoznania drugiej drogi eliminacyjnej, gdyby ktoś przed startem powiedział mi, że spadnę trzy chwyty przed TOPem, brałbym taki wynik w ciemno. Droga nie miała wygórowanych trudności, znajdowały się na niej dwa trudniejsze miejsca. Pierwsze na, której spadła większość zawodników, oraz drugie gdzie spadała czołówka, niestety nierozłożone trudności drogi wpłynęły na to, że dotknięcie każdego kolejnego chwytu w cruxie mogło zmienić pozycję o kilka miejsc. W wypadku takiej samej liczby punktów decydował czas , co także jest nie najlepszym pomysłem, gdyż zawodnicy startujący o wczesnych godzinach praktycznie idą drogę OSem, przez co nie można zbyt szybko pokonywać kolejnych metrów. Efekt był taki , że zaraz po starcie cieszyłem się z wyniku, a po zawodach byłem rozczarowany, lepszy czas lub utrzymanie kolejnego chwytu pozwoliłby awansować o ok. 10miejsc. Zmagania indywidualne w konkurencji prowadzenia i czasówek były jedynie dodatkiem do klasyfikacji drużynowej, która była naszym priorytetem. Cel został osiągnięty i dzięki miejscom w finale konkurencji prowadzenia dla Maćka Kality (6miejsce) oraz Dawida Hermana (8miejsce) a także świetnemu wynikowi w czasówkach Maćka (4 miejsce) i Mikołaja „Malcolma” Suwady (7 miejsce) a także wysokich i wyrównanych pozycjach reszty zawodników AGH Kraków mogliśmy cieszyć się z kolejnego zwycięstwa drużynowego. W klasyfikacji generalnej liczą się cztery najlepsze wyniki zawodników danej uczelni w prowadzeniu i czasówkach, w wypadku 7osobowego składu naszego zespołu każdy z zawodników punktował w co najmniej jednej konkurencji ,co świadczy o bardzo wyrównanym poziomie zawodników. Mimo pewnego niedosytu wraz z Maćkiem Kalitą oraz Sylwią Buczek, która zajęła 2 miejsce w prowadzeniu oraz 4te w czasówkach, mogliśmy wyruszyć do Szwacjarii.

 

Pierwsze dwa dni wspinania pokazały jak zmotywowany przez ładowanie na panelu wspinacz jest w stanie zginać w skałach. Maksymalnie zmęczeni po dwóch dniach zawodów oraz podróży natychmiast po przyjeździe i śniadaniu uderzyliśmy w skały. Pierwszy dzień przeznaczyliśmy na rozwspin w trudnościach 6A-7A. Udało się przejść kilka wyśmienitych boulderów m.in. jeden z klasyków sektoru Boogalaga – Matusalem 6C+. Boulder ten polecić mogę każdemu odwiedzającemu Chironico, przewieszenie, duże chwyty oraz bardzo przyjemny top out czynią ten problem jednym z najpiękniejszych w swoim stopniu trudności. Mimo zmęczenia boulderki wchodziły bardzo szybko, postanowiliśmy więc spróbować sił na czymś trudniejszym, wybór padł na pobliskiego Doctor’a Crimp’a 7C, palczasty problemat szybko pokonał jedynie Kaliciak.

Chironico

Następny dzień zaplanowany został na rozpoczęcie pracy nad trudniejszymi boulderami. Na pierwszy ogień poszedł klasyk sektoru Paese czyli Souvenir 8A. Jest to chyba najczęściej pokonywana przez Polaków 8A na Weście. Już pierwszy dzień prób przyniósł oczekiwane efekty, wszystkie ruchy wchodziły dość łatwo, brakowało jednak świeżości oraz pewnego zapasu mocy, który miał się objawić po reście. Boulder startuje z dobrego dzioba, z którego używając dobrych chwytów, należy dostać się lewą ręką do bardzo pozytywnego podchwytu, z którego wykonuje się cruxowy ruch prawą ręką do obłej miseczki. Następnie następuje przestrzał do ścisku, z którego serią haczeń pięty oraz pomocek trzeba się dostać do topowej Klamy, z której następuje łatwy top out. Ostatnie próby Souvenira odbywały się w kroplach deszczu, na szczęście załamanie pogody współgrało z planami restowymi, można było mieć nadzieję, że po odpoczynku zapatentowany boulder szybko się podda. W międzyczasie na nieodległym głazie swoją n-tą 8A o nazwie Komilator przeszedł Maciek Kalita.

Chironico

 

Po wymuszonym przez opady dwudniowym reście nadeszła pora na wyrównanie rachunków. Szybki rozruch na łatwiejszych boulderkach i pokonanie pierwszej w Chironico bardzo palczastej 7B+ o nazwie Power Rangers wzmocniły moją wiarę w przejście Souvenira. Szybko przypomniałem sobie sekwencję wspomnianej 8A ,a następnie bez wiary w ostateczny sukces uderzyłem od dołu. Mocno się zdziwiłem, gdy z mocnym dopingiem Maćka, Sylwii oraz dwóch Austro-Włochów trzymałem topowej klamy mojej pierwszej w życiu 8A. Byłem niezwykle zadowolony, gdyż już trzeciego wspinaczkowego dnia wyjazdu udało mi się zrobić mocne przejście, więc kolejne dni mogłem bez stresu spędzić na próbach łatwiejszych boulderów. Niestety mimo dużego zapasu Sylwii nie udało się tego dnia przejść Souvenira, było to dla mnie spore zaskoczenie, gdyż wcześniej jej próby wyglądały znacznie lepiej niż moje.

Chironico

 

Następnie udaliśmy się do sektoru Boogalaga, gdzie Maciek miał rozprawić się z zeszłoroczną zaległością spod znaku 8A+ : Schule des Lebens. W tamtym roku podczas październikowego wyjazdu Maciek przeszedł No Mystery 8A, problem ten rozpoczyna się dynamicznym ruchem, który wtedy udało się wykonać już w drugiej próbie, a następnie odbija w lewo i prowadzi do góry po niewielkich krawądkach. Schule des Lebens posiada wspólny start z No Mystery jednak po dynamicznym ruchu, idąc w prawo, korzysta ze znacznie mniejszych chwytów, boulder ten miał być jednym z głównych celów tego wyjazdu. Dobrze przepracowany okres zimowy pozwolił Maćkowi na wzmocnienie palców, ruchy od rozwidlenia z No Mystery zostały szybko i łatwo rozpracowane, przejście boulderu było praktycznie kwestią czasu. Niestety pierwsza próba pierwszego ruchu przedstawiła swoją brutalną prawdę. Chwyt na lewą rękę, z którego wykonywany był dynamiczny ruch, uległ zniszczeniu. Obecnie prawdopodobnie Schule des Lebens znacznie zmieniło swoją trudność, a pierwszy ruch wymaga ogromnego przybloku, nie bez znaczenia jest też wzrost, który znacznie ułatwia boulder wyższym wspinaczom. Z kwitkiem odeszliśmy więc spod skały i udaliśmy się na odpoczynek przed kolejnymi dniami walki.

Piątego dnia wyjazdu ponownie zawitaliśmy pod Souvenira, niestety nocny deszcz mocno zmoczył kluczowe chwyty, niezbędne było więc ich intensywne suszenie oraz magnezjowanie . Złe warunki oraz kolejne wstawki nie wpłynęły pozytywnie na formę Sylwii. W każdej próbie widać było, że wystarczy postawić „kropkę nad i”. Niestety boulder nadal odpierał ataki reprezentantki klubu MKS Tarnovia. W poszukiwaniu nowych wyzwań udaliśmy się do sektora Serre moi fort ,aby spróbować jeden z popularniejszych boulderów Chironico: Le vent nous portera 8A. Trudności problemu polegają na dwóch dynamicznych ruchach, które dla niższej osoby są dość konkretnymi bańkami. Kaliciak dość szybko zapatentował ruchy i po 10 minutach w pierwszej próbie spadł, praktycznie utrzymując ostatni strzał. Niestety jedna z kolejnych prób zakończyła się wyrwaniem sporego kawałka skóry na prawej dłoni, co uniemożliwiło dalsze wstawki tego dnia. Dla mnie Porter okazał się zbyt dynamiczny ,a ze względu na wykonany cel wyjazdu postanowiłem wstawiać się w łatwiejsze problemy spod znaku 6A-7A. Nadejście wieczoru oraz poprawa warunków zawiodła nas z powrotem pod Souvenira, tym razem Sylwia pokazała duży zapas i bez problemów pokonała swoją drugą 8A. Wieczorem bez napinki mogliśmy się więc udać na zasłużoną pizzę.

Chironico

 

W moim przypadku kolejne dni upływały na pokonywaniu łatwiejszych boulderków. Ze względu na to, że dwa dni wspinaczkowe upłynęły głównie na próbach Maćka oraz Sylwii nie powspinałem się zbytnio, ich dzień restowy przeznaczony został więc na asekurację moich prób. Dość szybko udało mi się pokonać jeden z klasyków Chronico, idącym pięknym kantem 7B+ o nazwie Doctor Med Dent. Tego dnia pokonałem także ok. 30 ruchową „Samotność długodystansowca” 7B+/C. Mocniejszym akcentem ostatnich dni wyjazdu było rozprawienie się Maćka z Le vent nous portera. Od pierwszej próby Kaliciakowi udawało się robić najtrudniejszy ruch, niestety brakowało sukcesu na ruchu wcześniejszym, który pierwszego dnia prób wychodził bezproblemowo. Na dodatek słońce ostro świeciło prosto w oczy , co utrudniało wykonanie ostatniego strzału. Ostatecznie udało się utrzymać wyrywający skórę wyjazd nóg i do kajetu można było wpisać kolejną 8A.

Chironico

 

Niestety termin wyjazdu zbliżał się nieubłaganie, jednocześnie na ostatnie dwa dni pobytu w Ticino zapowiedziane zostało załamanie pogody. Postanowiliśmy więc opuścić Szwajcarię dwa dni wcześniej i w wypadku dobrej pogody spróbować swoich sił we wspinaniu z liną na Frankenjurze. Po śniadanku opuściliśmy Chironico i kierując się w stronę Niemiec, zahaczyliśmy o pobliskie Cresciano. Podczas krótkiego wspinania udało mi się pokonać bardzo wymagającą 6A Camarera oraz 7B+ flashem o nazwie Voci dalla Cantina. Zadowoleni ze wspinania w Szwajcarii wsiedliśmy do Citroena Berlingo i mogliśmy się kierować w stronę Franken. Niestety opady deszczu uniemożliwiły wspinanie w okolicach Pottensteinu, postanowiliśmy więc zrelaksować się przed powrotem na pobliskim basenie, następnie krótki spacer pod Marientalera i ze spokojną głową udaliśmy się w kierunku domu.

Chironico

 

Maciek Smolnik

zdjęcia Maciek Smolnik , Maciek Kalita

Cyferkowe podsumowanie wyjazdu:

Maciek Kalita ( weld.pl , Millet)
Komilator  8A
Le Vent nous Porterà   8A
Doctor Crimp  7C
Senza denti  7C

Maciej Smolnik ( weld.pl , Millet )
Souvenir   8A
Voci dalla cantina  7B+ Flash
Doctor Med Dent   7B+
Power Ranger   7B+
The loneliness of a long distance runner   7B+/C

Sylwia Buczek ( Salewa)
Souvenir   8A
Voci dalla cantina  7B+

Chironico

Chironico

Chironico

Chironico

Chironico