Trening mentalny we wspinaniu – część II. Motywacja

Julia Leonardi w Font (fot. Piotrek Białas)

Po krótkim wprowadzeniu do dwóch artykułów na temat treningu mentalnego we wspinaniu, które znajdziecie TUTAJ , czas przyjrzeć się pierwszemu zagadnieniu jakim jest kwestia motywacji we wspinaniu. Wspinam się od 12 lat. To całkiem długo, ponad połowa mojego życia. Z tych kilkunastu sezonów zapadło mi w pamięć kilka momentów, takich migawek. Nie są to całe drogi, raczej krótkie przebłyski. Chciałem podzielić się z Wami kilkoma z nich, a później wytłumaczę sens tych wspominek.

Pierwsze 8a – Gracias Fina Rodellar

Bardzo dokładnie pamiętam moment, kiedy zjechałem z Gracias Fina w Rodellarze- mojego pierwszego 8a. Mieszanka uczuć, jakich wtedy doświadczałem, do dzisiaj pozostaje dla mnie zagadką. Z jednej strony czułem przeogromną radość i wszechpotężną siłę, czułem że skoro zrobiłem tak trudną drogę, to wszystko jest możliwe. Z drugiej było mi strasznie smutno. Kiedyś poziom 8a wydawał mi się tak niemożliwy, że byłem przekonany, że nic trudniejszego już nigdy nie zrobię i że w zasadzie jest to już koniec mojej przygody ze wspinaniem.

Gracias Fina 8a, Rodellar (fot. Piotrek Białas)
Gracias Fina 8a, Rodellar (fot. Piotrek Białas)

Kolejny szczebelek w drabince – pierwsze 8b

Trzy lata później, mniej więcej w tym samym okresie roku, późnym wieczorem, stoję na dwóch dobrych stopniach. Restując raz prawą, raz lewą rękę, staram się bardziej uspokoić mój oddech i pęd myśli, niż zmęczone przedramiona. One nie miały w zasadzie prawa być zbyt zmęczone. Od ziemi oddziela mnie może 8 metrów powietrza. Jednak przejście tego kawałka skały kosztowało mnie ponad 2 tygodnie prób. Teraz, kiedy wreszcie podhaczka lewych palców trafiła tam gdzie powinna, a chwyt na prawą rękę ułożył się idelanie- utrzymałem dynamiczny strzał do bardzo obłej, niedającej się w żaden sposób zrozumieć dziurki. Po raz pierwszy pokonałem ten boulder. Wyżej czekało na mnie jeszcze ponad 30 metrów wspinania. Zaczynał się już ‘łatwy’ teren za 7c, w którym należało zdecydowanie wykazać się zdolnościami psychicznymi, aby pewnie i sprawnie poruszać się do góry.

Ciężko było wyczuć moment, kiedy ruszyć. Zawsze, kiedy zbierałem się, aby opuścić wygodną pozycję, pojawiała się wątpliwość. Może jeszcze chwilkę odpocznę, może jeszcze nie teraz?

W połowie drogi do góry pogodziłem się już z tym, że spadnę i mimo, że moja motywacja była bardzo duża, nie uda się osiągnąć sukcesu. W górnej części drogi byłem tylko jeden raz. Zupełnie zgubiłem się w sekwencji. Wszystkie chwyty były nie tam gdzie zapamiętałem, a wpinki były jeszcze dalej niż poprzednio. Kilka chwil później, nie wiedząc jakim cudem, znalazłem się przy stanowisku i wpinałem linę w zajzdówkę. Ciężko mi było zrozumieć, że to już, że walka skończona. Obudził mnie dźwięk szampana, którego otworzyliśmy pod skałką. Bardzo sie cieszę, że pierwsze 8b smakowało właśnie tak, jak znany rosyjski trunek 🙂

Ostatnia migawka.

Przyspieszony oddech, w zasadzie tak szybki, że nie mogłem już połapać się, kiedy wdycham, a kiedy wydycham powietrze. Do tego ogromne zdziwienie, kiedy prawa ręka utrzymała jakiś chwyt – przecież ten strzał był tak rozpaczliwy, że w zasadzie już liczyłem się z tym, że spadam. Chwilę później trzymałem dziwnie ostrej dziury, która wyglądała jak paszcza jakiejś ryby. Jej krawędzie były bardzo ostre. Przed nosem błyszczał łańcuch, jednak specjalnie poczekałem z wpięciem się do niego. Odwróciłem głowę i zobaczyłem przepiękny krajobraz greckiej wyspy. Moment jak ten wiele razy pojawiał się w moich myślach, jednak nie sądziłem, że nastąpi akurat teraz. Być może właśnie ten brak oczekiwań okazał się kluczem do sukcesu.

Wszystko dookoła było piękne, a ja stałem na samej górze ogromnej skały, próbując przewalczyć ciężar 50 metrów liny, która próbowała mnie ściągnąć swoim ciężarem w dół. Wziąłem wdech, i pomyślałem, że naprawdę cieszę się, że moje pierwsze 8a OS właśnie tak wygląda, że jest to dokładnie tak jak sobie wyobrażałem.

Motywacja we wspinaniu (fot. millet.fr)

Jaki jest cel tych historii?

To co jest piękne we wspinaniu i to, co jest nieśmiertelne, to właśnie takie przeżycia i emocje. Są one tym silniejsze i tym bardziej wyraźne, im droga była trudniejsza, a efekt wysiłku niepewny. Po przejściu drogi może pozostać ślad na koncie na 8a.nu albo na Instagramie, jednak finalnie przejście przestanie się liczyć po roku, a post o zwycięstwie zniknie po pewnym czasie, w gąszczu innych informacji. Dla mnie wartością są właśnie te emocje, kadry, których kilka próbowałem przytoczyć powyżej. Są one jeszcze bardziej cenne, gdy mogę dzielić je i przeżywać z moim partnerem (akurat u mnie jest to partnerka), której wsparcie czuję w trakcie całego przejścia. To właśnie takie momenty podtrzymują mój wewnętrzny ogień przez te wszystkie lata i dają mi siłę do zrobienia jeszcze jednej serii na obwodzie, albo do pracy nad słabymi stronami. I wtedy wszystkie decyzje które podejmuję, dotyczące diety, treningu czy generalnie wyborów w życiu, nie są żadnym cierpiennictwem czy wyrzeczeniem, ale po prostu kolejnym krokiem w drodze do rozwoju, do pokonywania trudniejszych sekwencji, dalej od ziemi, na jeszcze dłuższych drogach i w niesamowitych miejscach. Wtedy cały proces treningu i rozwoju jest czymś, co staje się przyjemne, bo czuję, że wykonuję w ten sposób kolejny kroczek ku moim marzeniom-  kroczek, który sam w sobie jest malutki i nie zmienia za wiele- przecież jedna seria w tę czy w tę, albo czy dzisiaj znowu odpuścisz rozciąganie,  to co to za różnica. Jednak suma tych małych kroczków daje gigantyczną różnicę, która może zdecydować, czy dalej o swoich celach będziesz opowiadał, czy rzeczywiście po nie sięgniesz.

Sami kreujemy swoją rzeczywistość

Wydarzenia w naszym życiu, nie mają same z siebie określonej wartości. To my oceniamy czy są one dobre czy złe. Świetnym przykładem jest mecz piłkarski, gdzie na stadionie, naprzeciw siebie siedzą kibice dwóch drużyn. W pewnym momencie, gdy piłka wpada do jednej z bramek- połowa stadionu zaczyna skakać z radości, a druga pochyla ze smutku głowy. Ta sama sytuacja, a jak różny jest jej odbiór.

Dokładnie to samo dzieje się teraz. To, w jaki sposób obierzesz sytuację lockdown’u  w kontekście Twojego wspinania, zależy tylko i wyłącznie od Ciebie. Może to być katastrofa i koniec formy, ale może też być prezent, w postaci czasu oraz możliwości, takich jak nigdy. Podobnie odnosi się to do sukcesu i porażki-  sam nazywasz te wydarzenia i poprzez to mają różną wartość. Dojście do stanu z jednym blokiem może być zarówno porażką, jak i sukcesem. Rzeczywistość jest taka, jak ją nazwiemy.

Jako praca domowa na ten tydzień pomyśl, czy masz takie momenty, takie chwile, które szczególnie zapadły Ci w pamięć podczas wspinania lub treningu? Opowiedz o tym komuś lub spisz taki kadr – myśli ubrane w słowa i wypowiedziane lub przelane na papier nabierają zupełnie innej mocy i przemawiają do wyobraźni. Skup się na emocjach- co wtedy Ci towarzyszyło, jak się czułeś, jak zareagowałeś; a może pamiętasz jakąś myśl lub piosenkę, która leciała Ci w głowie? A może jakiś szczególny krajobraz?

Trening mentalny we wspinaniu – Oddech

Już teraz zapraszam do kolejnego artykułu w którym pod lupę weźmiemy oddech. Klikajcie i udostępniajcie.

Trening mentalny we wspinaniu – część III. Oddech

 

Stay safe& tuned!

Piotr Białas

wspinkawka.com

Może Cię także zainteresować: